św. Benedykt
Żył w latach 480 - 540. Urodził się w Nursji, we Włoszech. Pochodził z bogatej rodziny, miał siostrę bliźniaczkę - św. Scholastykę. W młodości z polecenia ojca udał się na studia do Rzymu. Szybko jednak zorientował się jak wygląda życie studenckie i doszedł do wniosku, że pozostając w tym środowisku ryzykuje utratę duszy. Podjął więc decyzję wycofania się ze świata i schronienia się w dolinie Tybru, zabierając ze sobą swoją guwernantkę. Opuszczenie Rzymu i porzucenie studiów nie oznacza jednak, że był pozbawiony wykształcenia. Wręcz przeciwnie - doskonale orientował się we wszystkich gałęziach ówczesnej wiedzy i miał głęboką znajomość prawa rzymskiego.
Po pewnym czasie, gdy zaczęła rozchodzić się sława zdziałanych za jego przyczyną cudów, św. Benedykt zdecydował się prowadzić życie bardziej ustronne. Zostawił więc oddaną mu guwernantkę i udał się w góry Subiaco, gdzie zamieszkał w jaskini, poddając sie różnym umartwieniom. Spędził tam 35 lat. Wkrótce jego przykład zaczął przyciągać innych i jego sława zjednała mu wielu uczniów spragnionych życia duchowego. Benedykt ufundował 12 klasztorów- każdy zamieszkiwało 12 mnichów i przełożony.
Grota w Subiaco
Życie modlitwy i pokuty, jakie prowadził św. Benedykt, nie podobało się nieprzyjacielowi Boga, więc zgotował mu gwałtowna pokusę nieczystości. Benedykt zdjął wtedy szaty i rzucił się w pokrzywy i ciernie, aż jego ciało pokryło sie krwią. Nieprzyjaciel uciekł, a "pokusy cielesne zostały tak ujarzmione, że nigdy juz nie odczuwał ich ataku" - pisze w "Dialogach" św. Grzegorz.
W 514 roku mnisi z opactwa w Vicovaro poprosili św. Benedykta, by został ich opatem. Jednak wymagania jakie stawiał nie odpowiadały im i starali uwolnić sie spod jego przełożeństwa za pomoca zatrutego napoju. Św. Benedykt, przed wypiciem, uczynił znak krzyża i naczynie pękło, poznał ich intencje i sam odszedł z klasztoru z powrotem do Subiaco. Po jakimś czasie prześladowania miejscowego klaru zmusiły go do opuszczenia Subiaco. Wtedy to udał się na Monte Cassino gdzie, zniszczywszy posążki bożków, założył klasztor, który jest dziś najsłynniejszym zakonem benedyktyńskim. W tym klasztorze w połowie VI wieku napisał swoją Regułę, zawierającą 73 rozdziały, która stała się pomnikiem ducha benedyktyńskiego, pomnikiem myśli i ducha św. Benedykta. Niezwykle mądre i głębokie zasady zawarte w tej Regule kształtowały życie dawnych mnichów i są aktualne do dziś.
Klasztor na Monte Cassino
Klasztor na Monte Cassino - ukochane dzieło św. Benedykta - nie miało jednak przetrwać długo. Zostało zniszczone podczas najazdu Longobardów pod koniec VI wieku, mnisi sie rozproszyli. W VIII wieku wrócili na Monte Cassino z oryginałem Reguły. Karol Wielki kazał sporządzić kopię Reguły i oceniając jej wartość, nakazał, by obowiązywała we wszystkich klasztorach jego Cesarstwa.
Nastały tzw. "wieki benedyktyńskie", zwłaszcza na Zachodzie Europy, gdzie Benedyktyni zakładając coraz to nowe klasztory, przez swój styl życia, streszczający się w hasle "Ora et labora" - "Módl się i pracuj", stawali sie pionierami kultury i cywilizacji europejskiej.
Przeniesienie relikwi św. Benedykta
Jak wiadomo benedyktyni nie są zakonem scentralizowanym.
Poszczególne kongregacje, a nawet opactwa zachowują samodzielność i
troskliwie pielęgnują swe odrębne zwyczaje i tradycje. Dziwnym zbiegiem
okoliczności znalazło się takie zagadnienie historyczne, które wywołało
przez wieki trwający spór między dwiema kongregacjami: włoską i
francuską.Idzie o pytanie, gdzie leżą zwłoki św. Benedykta: Włosi utrzymują, że
w Monte Cassino, a według tradycji francuskiej zwłoki te znajdują się w
kościele dawnego Opactwa Fleury sur Loire, oddalonego o trzydzieści
kilometrów od Orleanu. Łatwo zrozumieć, że w sporze odgrywają względy
uczuciowe: mnisi jednego i drugiego opactwa chcieli przekonać i siebie i
innych, że oni właśnie są stróżami czcią otoczonych relikwii Świętego
Zakonodawcy.Opowieść o przeniesieniu zwłok św. Benedykta najstosowniej jest chyba
zacząć od jego śmierci. To, że św. Benedykt umarł jest rzeczą
niesporną. Wszyscy również zgadzają się na to, że umarł w Monte Cassino.
Ale kiedy? To już nie jest tak pewne; św. Grzegorz Wielki w swych
dialogach nic o tym nie mówi. Z pewnością umarł 21 marca, bo gdyby to
nie była prawdziwa data śmierci, to nigdy by nie ustanowiono w czasie
Wielkiego Postu w tym dniu święta. Ale rok śmierci nie jest pewny.Pierwszymi historykami, którzy podali datę śmierci byli mnisi
kasyneńscy, żyjący w XII wieku: Leon z Ostii i Piotr Diakon. Pisali oni
kronikę opactwa Monte Cassino, a Piotr napisał jeszcze "Akta św.
Placyda". Ale z rozmaitych ich opowiadań wynika, że datę śmierci św.
Benedykta umieszczali w latach 509, 540, 541, 542 i 543, a więc mamy u
tych dwóch autorów aż pięć lat śmierci św. Benedykta. Nasi bowiem
konfratrzy przed 800 laty słabo orientowali się w chronologii i w każdej
wzmiance o datach znajdowali sposobność do nowej omyłki. Zestawiano ich
opowiadania z "Dialogami św. Grzegorza" i z "Życiem św. Maura"
sfabrykowanym w IX wieku przez Odona z Glanfeuil i wysnuwano stąd różne
wnioski. Do niedawna za najprawdopodobniejszą datę śmierci uchodził rok
543.Pierwszym historykiem, który podał datę był Leon z Ostii, mnich z
Monte Cassino. Niestety - informacje, które podaje są sprzeczne, bo
według niego św. Benedykt miał umrzeć w czternastym roku panowania
cesarza Justyniana, a pięćsetdziewiątym od Męki Pańskiej; dostajemy więc
do wyboru dwie daty: albo rok 540/41 albo też 542/43. Widać stąd, że w
550 lat po śmierci św. Benedykta nie znano już dokładnej daty jego
śmierci w jego własnym opactwie. A może Leon, chociaż historyk, nie
wiedział, kiedy Justynian wstąpił na tron? I to możliwe, choć nasz
kronikarz był mężem znakomitym i z mnicha został biskupem Ostii i
kardynałem. Kronikę jego przerabiał i kontynuował inny mnich, zwany
Piotrem Diakonem, którego nie należy mieszać z wiernym zausznikiem św.
Grzegorza. Otóż ten Piotr w kronice opactwa kasyneńskiego i w
(sfabrykowanych przez siebie "Aktach św. Placyda" trzykrotnie podaje
jako datę śmierci św. Benedykta rok 542, a raz znowu rok 543. Oprócz
tego jest w jego kronice ustęp, z którego wynikałoby, że św. Benedykt
zmarł w roku 509, co jest zupełnie wykluczone, bo nie mógłby wtedy
spotkać się z królem Totylą, o czym opowiada św. Grzegorz w 14 i 15
rozdziale II księgi swoich ,,Dialogów".Trzeba stwierdzić z żalem, że nasz konfrater z XII wieku, albo był
kronikarzem niedbałym, albo też, jeżeli podane przez niego daty wynikały
z jakichś kalkulacji, był bardzo słaby w rachunkach. Jakkolwiek by
było, historycy mieli do wyboru pięć lat: rok 509, 540, 541, 542 i 543. Z
nich największym powodzeniem cieszyła się data 543 roku, a to z
osobliwego powodu. W "Życiu św. Maura" jest powiedziane, że św. Benedykt
umarł w Wielką Sobotę. Otóż ,,Życie" to jest wprawdzie falsyfikatem,
ale pochodzi z IX wieku, jest więc o 300 lat starsze niż obie wspomniane
kroniki, a więc może zawierać dane, trafnie przekazane przez tradycję.
Trzeba było zbadać, kiedy w VI wieku Wielka Sobota wypadała w dniu 21
marca. Okazało się, że było tak tylko jeden raz i to w roku 509, a więc
informacja zaczerpnięta z "Życia św. Maura" jest fałszem. Ale od czego
pomysłowość historyków.Jeden uczony niemiecki przy pomocy skomplikowanych argumentów
dowodził, że autor "Życia" pomylił Wielką Sobotę z sobotą przed
niedzielą Męki Pańskiej, a ta sobota właśnie przypadała w roku 543 na
dzień 21 marca. Skutkiem tego na ogół przyjmowano rok 543 jako rok zgonu
św. Benedykta.Dopiero niedawno zwrócono uwagę, że można wysnuć wnioski co do daty
śmierci z najwiarygodniejszego źródła, jakim są "Dialogi" św. Grzegorza.
W 15 rozdziale II księgi jest opowiedziana rozmowa św. Benedykta z
biskupem Kanuzji. Pisze św. Papież: Ten więc (biskup) rozmawiając z
Benedyktem o wkroczeniu króla Totyli. i o zgubie miasta Rzymu
powiedział: "Przez tego króla miasto tak będzie zburzone, że już więcej
nie będzie zamieszkane". A mąż Boży na to: "Rzym nie od pogan zginie,
ale przez burze i pioruny, przez szalejące wichry i trzęsienia ziemi
skołatany, sam w sobie zniszczeje". Otóż król Totyla zdobył Rzym 17
grudnia 546 roku i zagroził, że go zburzy, jeżeli cesarz Justynian nie
wycofa swych wojsk z Italii.Bizantyńczycy odbili Rzym na wiosnę 547 roku. Wobec tego - rozważania
na temat, czy Goci zburzą Rzym, czy nie, były najaktualniejszym tematem
rozmów we Włoszech w ostatnich dniach roku 546 i pierwszych tygodniach
roku 547, a zatem św. Benedykt nie mógł umrzeć wcześniej, jak 21 marca
547 roku. Jeżeli umarł później niż w roku 547, to na pewno różnica nie
jest wielka. Wiemy bowiem, że czterech opatów nastąpiło po św.
Benedykcie przed zburzeniem opactwa przez Longobardów w roku 577, a jest
mało prawdopodobne, aby rządy czterech opatów trwały dużo krócej niż 30
lat upływających między 547, a 577 rokiem. Wobec tego data 547 jest
najprawdopodobniejsza ze wszystkich i dlatego obecnie powszechnie
przyjęta.Z rozdziału 37 "Dialogów" wiemy, że ciało Patriarchy mnichów zostało
pochowane w Monte Cassino, w kaplicy św. Jana Chrzciciela, którą sam
wybudował i w której kazał złożyć ciało swej siostry Scholastyki. I
gdyby we Włoszech panowały zawsze tak uporządkowane stosunki, żeby do
ekshumacji zwłok potrzebna była zgoda władzy politycznej I instancji, to
po dziś dzień ciało naszego Zakonodawcy spoczywałoby w krypcie opactwa,
które założył. Ale stało się inaczej, a jak się stało - posłuchajmy:Niedługo po zgonie św. Benedykta wkroczyli do Włoch Longobardowie w
roku 569. Ci dzielni Germanie byli wyspecjalizowani w rabunku cudzego
mienia i rozlali się po całych Włoszech, aby wszędzie przeprowadzić
wywłaszczenie. W roku 577 pojawił się oddział Longobardów w Monte
Cassino. Oddział był tak liczny, że historycy nazywają jego uczestników
nie złodziejami, lecz wojownikami, i zrabował opactwo. Zakonnicy uszli z
życiem, jak to przepowiedział św. Benedykt i schronili się do Rzymu,
unosząc ze sobą egzemplarz Reguły, napisany własnoręcznie przez św.
Benedykta, trochę innych ksiąg (ciężarek wskazujący wagę bochenka chleba
i miarę na wino), a wreszcie nieco naczyń, które zdołali unieść. Tak
opowiada o ich ucieczce Paweł Diakon, w swej "Historii Longobardów".
Opactwo zostało puste i niezamieszkane przez lat 140, bo dopiero w roku
717 Petronaks, obywatel miasta Brescia, zachęcony przez papieża
Grzegorza II, przybył do Monte Cassino z towarzyszami, odnowił z ruin
klasztor i został jego opatem. Przez 140 lat miejsce, w którym pochowano
św. Benedykta i św. Scholastykę pozostawało bez dozoru i opieki, bo nie
mogli jej zapewnić półdzicy pasterze kampańscy, którzy w pobliżu góry,
czy na jej zboczach strzegli trzód. Z tego stanu rzeczy skorzystali
przedsiębiorczy mnisi frankońscy.Opactwo św. Benedykta we Fleury sur Loire zostało założone w roku
651. Jego pierwszym opatem był św. Mummolus i za jego rządów miały zajść
wypadki, które mamy opowiedzieć. Posłuchajmy relacji spisanej przez
Adrewalda, mnicha z Fleury w połowie IX w. p.t. "Historia translationis
S. Benedicti" ("Historia przeniesienia zwłok św. Benedykta").Mummolus miał wizję, podczas której otrzymał polecenie, aby zwłoki
św. Benedykta, które leżały opuszczone i zaniedbane w opustoszałym Monte
Cassino, przenieść do swego opactwa i otoczyć je odpowiednią czcią.
Zwierzył się z tego mnichowi Aigulfowi, który rozpoczął przygotowania do
podróży. Wtedy przybyli do Fleury mnisi z Le Mans, którzy również mieli
widzenie i wyruszyli na poszukiwanie relikwii św. Benedykta.Aigulf nie zdołał nakłonić przybyszów do powrotu, więc zaproponował
im wspólną wyprawę. Porozumiawszy się, wyruszyli razem. Lecz gdy jego
towarzysze zatrzymali się w Rzymie, aby odwiedzić groby Apostołów i
zwiedzić miasto, Aigulf umknął i wyprzedził ich w Monte Cassino. Gdy się
tam modlił o objawienie w którym miejscu znajduje się grób św.
Benedykta, jakiś starzec objaśnił go (zażądawszy zresztą za to
wynagrodzenia), że w nocy ukaże się światło, wskazujące gdzie spoczywają
zwłoki św. Patriarchy. Istotnie światło się ukazało, Aigulf włamał się
do grobu i umieścił w jednym koszu kości św. Benedykta i św.
Scholastyki, które leżały w tym samym grobie. O świcie nadjechali
towarzysze podróży z Le Mans. Uznali oni pierwszeństwo Aigulfa, i jako
swego udziału żądali relikwii św. Scholastyki. Sprytny Aigulf niczego im
nie dał, lecz obiecał, że po powrocie do Fleury otrzymają coś dla
siebie.Tymczasem papież Witalianus miał widzenie, z którego dowiedział się,
co zaszło w Monte Cassino i wysłał oddział żołnierzy dla zaaresztowania
włamywaczy. Ale trafiła kosa na kamień, bo Aigulf też miał wizję, żeby
prędko umykać, więc całe towarzystwo stosując się do zbawiennej rady,
pośpieszyło się i zdołało ujść rąk sprawiedliwości. I teraz następuje
opis cudów, które w wielkiej ilości zdarzyły się po drodze.Wreszcie wyprawa dotarła do Fleury sur Loire, radość była wielka, tym
tylko zakłócona, że utrapieni wspólnicy z Le Mans znowu domagali się
kości św. Scholastyki dla swego miasta. Daremnie im perswadowano, że nie
uchodzi rozłączać tego co grób złączył; natręci zrobili taką awanturę,
że chcąc się ich pozbyć, oddano im św. Scholastykę. Trudność odróżnienia
resztek św. Benedykta od jego siostry została pokonana w prosty sposób:
kości podzielono na dwie części, składając do jednej skrzynki większe,
do drugiej mniejsze. Do pierwszych przysunięto zwłoki zmarłego chłopca i
zaraz zmartwychwstał; do drugich znów zmarłą dziewczynkę i ona też
zmartwychwstała; wobec tego nie było wątpliwości i mnisi z Le Mans
odjechali ze swoją częścią. Adrewald zapewnia, że koszyk w którym
przywieziono relikwie, był przez długi czas przechowywany we Fleury,
zanim nie ofiarowano go w upominku innemu klasztorowi.We Fleury natomiast wmurowano tablicę, której napis głosił, że zwłoki
św. Benedykta zostały przeniesione do Fleury z Monte Cassino za
panowania króla Klodwiga II, syna króla Dagoberta i rządów opata św.
Mummola, przez św. Aigulfa w roku 660. - Jest rzeczą godną ubolewania,
że w roku 660 król Klodwig nie żył już od lat czterech.Cóż sądzić o całej tej historii? Nie budzi ona najmniejszego
zaufania. Autor żył w 200 lat po opisywanych wypadkach i widocznie
spisywał z wielką naiwnością krążące legendy, jeśli ich sam nie
skomponował. Przytem opactwo św. Benedykta we Fleury było w najwyższym
stopniu zainteresowane w tym, aby uchodzić za miejsce spoczynku
wiecznego św. Benedykta, bo temu zawdzięczało sławę, wielkie znaczenie i
korzyści materialne, płynące z hojniejszych darowizn. Autor "Historia
translationis" był mnichem tego opactwa, więc można by powiedzieć, że
świadczył się cygan swoimi dziećmi. Te okoliczności zostały wyzyskane
przez mnichów z Monte Cassino, którzy od XI w. poczynając dowodzili, że
zwłoki św. Benedykta nigdy nie opuściły swego pierwotnego grobu. Na
poparcie swej tezy sfałszowano na Monte Cassino większą ilość dokumentów
i jedną kronikę, która miała pochodzić z VIII w.
Obecnie jest niewątpliwe, że te fałszerstwa pochodzą z XI w. tak, że
przed tą epoką opactwo Monte Cassino nigdy nie protestowało przeciw
tradycji francuskiej. Natomiast w swej "Historii Longobardów" pisze
Paweł Diakon, który sam był mnichem na Monte Cassino, co następuje:"W czasie kiedy twierdza Cassino, gdzie spoczywa św. Benedykt, była
od wielu lat pustkowiem, przybyli Frankowe z okolic Le Mans czy też
Orleanu. Oni udawali, że chcą w nocy modlić się przy grobie i znalazłszy
szczątki czcigodnego Ojca, zarówno jak i jego rodzonej Siostry
Scholastyki, zawieźli do swej Ojczyzny. Lecz pewnym jest, że pozostały
nam usta czcigodne i od nektaru słodsze i oczy, które zawsze spoglądały
na niebiańskie widoki, a także i inne członki, chociaż w popiół
obrócone". Tak pisze Paweł. Otóż jego "Historia Longobardów" została
napisana z końcem VIII w., a zatem opowiadanie to jest kilkadziesiąt lat
starsze od "Historii" Adrevalda. A więc w VIII w. przyznano jeszcze w
Monte Cassino fakt przeniesienia zwłok i pocieszano się tym, że Frankowe
zabrali tylko kości, popioły zaś pozostały na Monte Cassino. Gdy
później Kassyneńczycy rozpoczęli polemikę, napisali, że Paweł Diakon był
wprawdzie historykiem znakomitym i prawdomównym, lecz według zwyczaju
dziejopisarzy powtarzał mniemania pospólstwa.Ale istnieje jeszcze i inne świadectwo. Mabillon znalazł w bibliotece
klasztoru św. Emmerama w Ratyzbonie rękopis, pochodzący z końca VIII
wieku, a więc współczesny Pawłowi Diakonowi, a wcześniejszy od relacji
Adrewalda. Opowiedziana w nim jest następująca historia: Pewien ksiądz
frankoński, pouczony przez swego pobożnego opata, udał się do Włoch, aby
odnaleźć szczątki św. Benedykta, które leżały w opuszczeniu. Przybył w
pustkowie, gdzie niegdyś Benedykt zbudował klasztor, lecz nie mógł
znaleźć grobu. Dopiero pewien pastuch wołów objaśnił za wynagrodzeniem
położenie różnych części klasztoru. Wreszcie po trzech dniach odkryto
kamień grobowy, rozbito go i wtedy odnaleźli szczątki świętego opata
Benedykta, a w tym samym grobowcu w dolnej komorze, oddzielonej od
pierwszej płytą marmurową - szczątki św. Scholastyki, jego siostry.
Obmywszy relikwie umieścili je w czystym całunie, każde osobno, aby
zabrać je do ojczyzny w tajemnicy przed Rzymianami, którzy niechybnie
siłą przeszkodziliby zamiarowi, gdyby o nim wiedzieli. Wreszcie przybyli
bez przeszkód do Francji, do klasztoru Fleury, gdzie oba ciała
spoczywają w pokoju, oczekując chwalebnego zmartwychwstania i obdarzając
dobrodziejstwami tych, którzy tam modlą się za ich wstawiennictwem do
Boga Ojca, przez Jezusa Chrystusa, Syna Jego, który z Nim żyje i króluje
w jedności Ducha Świętego na wieki wieków. Amen.Przytoczony tutaj w skróceniu dokument, robi całkiem inne wrażenie,
niż "Historia" Adrewalda. Jest nie tylko od niej starszy i pochodzi z
niemieckiego klasztoru, zupełnie nie zainteresowanego w tym, czy zwłoki
św. Benedykta leżą we Włoszech, czy we Francji; ważniejsze jest, że
opowiadanie jest proste, poważne, nie sili się na zadziwienie czytelnika
opisem nadzwyczajnych zdarzeń. Wynika z niego, że fakty opisane przez
Adrewalda były w zasadniczej osnowie prawdziwe, tylko upiększył je on
różnymi legendami. Główna niezgodność między obu opowiadaniami leży w
tym, że anonimowy autor niemiecki nie wiedział o przewiezieniu relikwii
św. Scholastyki z Fleury do Le Mans, o którym to fakcie oprócz Adrewalda
świadczy także Paweł Diakon w swej "Historii Longobardów". Ale to
dałoby się uzgodnić w ten sposób: według Adrewalda toczyły się spory o
wydanie zwłok św. Scholastyki. Jeżeli trwały one kilka lat, to mogłoby
się zdarzyć, że do bawarskiego opactwa dotarła wieść z czasu przed
ukończeniem pokojowym zatargu.Anonim nasz nie podaje żadnych nazwisk, ani opata Mummola, ani mnicha
Aigulfa. Czy Adrewald był lepiej poinformowany? Można o tym wątpić. Św.
Aigulf jest postacią historyczną, był mnichem we Fleury sur Loire i
został opatem w Lerins, aby w tym sławnym opactwie przywrócić karność i
obserwację zakonną; mnichom z Lerins projekt ten wcale się nie
uśmiechał, więc zadali mu śmierć męczeńską. Więcej o św. Aigulfie nie
wiadomo. To musiało nie podobać się Adrewaldowi, więc chcąc uświetnić
pamięć męczennika, przypisał mu wyprawę do Monte Cassino.Zanim rozstaniemy się z Adrewaldem wspomnijmy, że w innym swoim
dziele pt. "Miracula S. Benedicti" ("Cuda św. Benedykta") opowiada, że
Karloman, brat Pepina Małego, mnich w Monte Cassino, uzyskał od papieża
Zachariasza list polecający zwrócić ciało św. Benedykta opactwu Monte
Cassino. Król Pepin kazał opatowi z Fleury zastosować się do życzenia
papieskiego, ale ludzie którzy zbliżyli się do grobowca, aby zabrać
ciało zostali cudowną siłą rzuceni na ziemię i oślepli. Wobec tego
poprzestano na tym, że opat z Fleury posłał do Monte Cassino cząstkę
relikwii. Krytyka historyczna wykazała w tym opowiadaniu Adrewalda pewne
sprzeczności. Z tego nie wynika jednak, żeby całe zdarzenie musiało być
zmyślone i kwestia, czy cytowany przez Adrewalda dosłownie list
papieski jest autentyczny, czy nie, jest nierozstrzygnięta; zdania powag
naukowych są w tej sprawie podzielone. W każdym razie jeżeli
interwencja papieska miała miejsce, to świadczyłoby to, że fakt
przeniesienia zwłok do Fleury był historyczny; że zaś zwłok nie odesłano
do Monte Cassino jest zupełnie pewne; gdyby coś takiego zaszło, to
pamięć odzyskania zwłok byłaby pielęgnowana w kassyneńskim opactwie i
uczczona jakimś dorocznym obchodem. Natomiast wysyłka częściowych
relikwii jest możliwa, a nawet tłumaczyłaby pewne znane obecnie
dokumenty, których tu jednak rozpatrywać nie będziemy.Kiedy nastąpiło przeniesienie zwłok? Mabillon przypuszczał rok 653,
wtedy translacja dokonana by była jeszcze za życia króla Klodwiga II -
zgodnie z "Historią przeniesienia" Adrewalda. Lecz ten sam Adrewald w
swych "Cudach św. Benedykta" twierdzi, że stało się to za rządów cesarza
bizantyńskiego Konstantyna IV Pogonata, który panował w latach 668-685.
Zgodnie z tym wielu uczonych przyjmuje rok 673, a Dom Filibert Schmitz,
w "Historii Zakonu św. Benedykta", ostrożniej podaje lata 672-674. Jest
jednak w rocznikach niemieckiego opactwa w Lorsch notatka: "Anno DCC
111 translatio corporis sancti Benedicti abbatis de Monte Cassino"
("roku 703 przeniesienie ciała św. Benedyka opata z Monte Cassino"). Ta
informacja byłaby potwierdzona przez "Historię Longobardów" Pawła
Diakona, z której wynika, że przeniesienie nastąpiło za czasów panowania
księcia Benewentu Gizolfa, który rządził od roku 690 do 707. Ta data
jednak nie zgadza się z twierdzeniem Adrewalda, że przeniesienie
nastąpiło z inicjatywy opata św. Mummolusa, bo ten umarł w roku 680. Tak
więc sprawa daty jest wątpliwa.Człowiekowi nie obznajomionemu ze stosunkami średniowiecznymi mogłoby
się wydawać, że opowiadanie o przeniesieniu zwłok jest samo przez się
tak mało prawdopodobne, że tylko niewątpliwe dowody mogą skłonić, aby mu
dać wiarę. Tak jednak nie jest. W kościele frankońskim cześć dla
relikwii świętych była niesłychanie żywa, pragnienie posiadania relikwii
bardzo gorące, a przenoszenie relikwii odbywało się na ogromną skalę.
Wiele z nich otrzymano legalnie od papieży i biskupów, w których
diecezjach relikwie się znajdowały, ale niestety kwitł także na wielką
skalę handel relikwiami, a często posuwano się do kradzieży. Przytoczymy
tu dwa głośne wypadki: duchowieństwo kościoła Świętego Krzyża w
Orleanie zorganizowało wyprawę dla wykradzenia zwłok św. Mamerta -
biskupa z Vienne w Delfinacie; wyprawa została uwieńczona powodzeniem.
Jeszcze sławniejszy był wypadek kradzieży relikwii św. Sewera - biskupa z
Rawenny, dokonanej przez księdza Feliksa, który relikwie zawiózł do
Kolonii, skąd je potem przeniesiono do Erfurtu. Jeżeli zważymy, jak
wielką była cześć dla św. Benedykta i że grób jego w Monte Cassino był
przez 140 lat porzucony bez opieki, wydaje się raczej nieprawdopodobne,
aby przez tak długi czas nikt nie pokusił się o zabranie relikwii.
Dziwnym jest natomiast, że nie uprzedzili Franków Rzymianie, lub jakieś
włoskie opactwo. Ale tłumaczy się to w ten sposób, że z jednej strony
Włosi, a zwłaszcza Rzymianie mniej byli chciwi relikwii, gdyż dużo ich
posiadali, z drugiej zaś strony życie we Włoszech w owych czasach ledwie
wegetowało pod obuchem longobardzkiego terroru.Poza dokumentami historycznymi, które częściowo przytoczyliśmy, o
przeniesieniu zwłok św. Benedykta świadczą też dokumenty liturgiczne.
Mianowicie oprócz święta św. Benedykta, obchodzonego zawsze w dn. 21
marca, pojawiają się święta: Przeniesienie zwłok św. Benedykta 11 lipca
oraz Przybycie zwłok św. Benedykta dn. 4 grudnia. Pierwsze z tych świąt
wymienione jest w dwóch martyrologiach, pochodzących z VIII w. W
manuskryptach z IX w. występują już oba święta i to zarówno w
martyrologiach jak i w sakramentarzach. Mamy więc księgi liturgiczne
mówiące o tych świętach, wcześniejsze, niż relacje Adrewalda. Ogółem
zachowały się setki średniowiecznych ksiąg liturgicznych,
stwierdzających święcenie przeniesienia zwłok św. Benedykta i to w
różnych krajach, bo we Francji, Belgii, Szwajcarii, Niemczech, Austrii,
Czechach, Polsce, Hiszpanii, Anglii, Szkocji, Irlandii, a nawet i we
Włoszech. Nadto w bardzo wielu martyrologiach i sakramentarzach włoskich
i w niektórych niemieckich, austriackich i belgijskich, wydarte są
kartki, zawierające dzień 11 lipca lub 4 grudnia, widocznie było wielu
ludzi, którzy nie życzyli sobie, aby można było odczytać, co pod tymi
dniami było w księdze zapisane.Obchodzenie święta 4 grudnia wyszło zwolna z użycia, choć przez całe
wieki nie ustępowało popularnością świętu 11 lipca, a to ostatnie
obchodzi się obecnie, ze względu na drażliwość kongregacji kasyneńskiej,
pod zmienioną nazwą Uroczystości św. Benedykta.Oczywiście zapamiętałych obrońców teorii, że zwłoki św. Benedykta
nigdy nie opuściły Monte Cassino nic nie przekona. Wszystkie
nieodpowiadające im dokumenty uważają za falsyfikaty, a liturgiczne
święcenie przeniesienia za rezultat propagandy benedyktynów francuskich.
Ale ich główny argument, to znaczy tradycja opactwa Monte Cassino jest
bez wartości, bo nie istniało ono przez 140 lat, a przeniesienie wtedy
właśnie się odbyło. Brak im zatem świadków, a przeciwnicy mają ich pod
dostatkiem. Ale dla ludzi nieuprzedzonych, moralnie pewnym jest, że
zwłoki św. Benedykta spoczywają już przeszło 12 wieków we Francji nad
Loarą.
Bernard Turowicz OSB ( † 1989)